|
KATOLICKIE FORUM - Wirtualny klasztor PÓJDŹ ZA MNĄ ! Forum mistyki Kościoła Katolickiego pw. św. Jana Pawła II : Pamiętaj pielgrzymie: "zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: "OTO JESTEM!" (Iz 58,9).
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
exe
Dux Ducis unum inter multi
Dołączył: 17 Cze 2012
Posty: 13590
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 378 razy Ostrzeżeń: 0/2
Płeć:
|
Wysłany: Pon 19:56, 07 Sie 2017 Temat postu: Przyjaźń - warunki jej trwałości |
|
|
W niezwykle refleksyjnym temacie o nieskuteczności ewangelizacji , który tak zapadł mi w pamięć, maly_kwiatek napisał: Cytat: | Przecież byliśmy kiedyś tak blisko siebie, że mogliśmy od siebie się uczyć, nasiąkać sobą. |
To wyznanie skierowało moje myśli ku samej przyjaźni pomiędzy ludźmi, która tak wiele form przybiera, zdradza różne nasilenia i owocuje w różnorodny sposób. A wszystko to ma być wyrazem wspólnoty miłości.
Widzimy w zyciu sytuacje, w których poznają się ludzie na skutek jakiegoś skierowania autorstwa innych (z polecenia), inni na skutek umowy danego i przyjętego zlecenia, etc.
Z kolei równie często obserwujemy inny rodzaj miłowania, kiedy to ludzie spokrewnieni, naturalnie lgną bardziej do siebie, niż do pozostałych osób w otoczeniu. zauważmy jednak, że jakąkolwiek tu wspólnotę miłowania podamy, to jest ona równie powszechna (także u organizmów niższych organizacyjnie, niż człowiek), co nietrwała (sic!).
Powstało we mnie naturalne pytanie: czy wogóle wspólnota miłości w postaci przyjaźni tu na ziemi może być trwałą
Jak wiadomo, gubią nas nasze pragnienia nieugaszone, oraz poruszenia woli, a to z kolei powoduje, że powstaje nierównowaga, kiedy to jedna ze stron musi podjąć wyzwanie objęcia drugiej osoby większą cierpliwością. Oczywiście takie układy jakoś tam zapewne przetrwają nieco dłużej, niźli by się człek spodziewał, jednak w ostateczności rozpadną się ... może nawet z większym hukiem. A wszystko dlatego, że nawet jeśli kto hojnie obdarzy przyjaciela swą cierpliwością, to ów niedomagający radykalnie zanurzy się w sobie, zalewając człowieka - pragnącego zachować układ za wszelką cenę - swą małodusznością, zeriw przyjaźń ... Czyż tego nie doświadczamy na co dzień
Niejako na kanwie tych przemyśleń uświadamiam sobie, że sam chory człowiek (niedomagający) nie jest w stanie znieść swych slabości, co objawia się emanacją ze źródła gniewu - z serca niedoskonałego, niespokojnego.
W Biblii jest napisane:
"Pan gromadzi w domu ludzi tych samych obyczajów. (Ps 68{67}, 7 WLG)
Wnioskuję więc, że trwała przyjaźń zaistnieje tylko tam, gdzie panuje jedność celu i pragnienia, a tak pojętą zbieżność dróg ludzkich dać może tylko równość cnót. Wówczas ludzie dochodzą do zachwytu objawiającego Królestwo Boże w duszach:
"O, jak dobrze, gdy bracia mieszkają razem. (Ps 133, 1)
Takim to ludziom, przyjaciołom - mającym równość zdobywanej cnoty - nie zaszkodzi ani choroba, ani oddalenie, ani przeciwności losu.
Myślę, że utrzymanie przyjaźni to problem wielu z nas. Pamiętając o wszystkim wyżej, dodać pragnę zastrzeżenie, iż warunkiem koniecznym, choć niewystarczającym, jest wzgardzenie dobrami tego świata.
W jaki sposób staracie się zachować przyjaźń?
z Bożym pozdrowieniem,
exe
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez exe dnia Pon 20:13, 07 Sie 2017, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
maly_kwiatek
Gość
|
Wysłany: Pon 22:12, 07 Sie 2017 Temat postu: |
|
|
Dawniej starałem się podtrzymywać przyjaźnie poprzez odwiedziny, spotkania, dowody pamięci.
Nie owocowało to utrwaleniem przyjaźni. Zauważyłem, że gdy moja aktywność spadała, to przyjaźń zanikała, była więc czymś jednostronnym.
Miałem spory żal do "przyjaciół" o to.
Miałem dość własnych spraw, więc miałem się czym zajmować i pomału zapominałem o swoim emocjonalnym stosunku do tych osób.
Na jakimś etapie uświadomiłem sobie, że to, do czego usiłujemy przywiązywać uwagę i traktować jako wartościowe, Bóg pozwala obrócić w niwecz, byśmy zrozumieli, że poza Bogiem nie ma niczego trwale dobrego i wartościowego.
Potrzebuję przyjaźni. Przyjaciel jest niezastąpiony w wielu sprawach.
Jednak, gdy nie ma się przyjaciół, bardziej otwarcie człowiek kłania się ku Bogu. To także wielka wartość.
Dziś nie staram się pozyskać i utrzymać przyjaciół za wszelką cenę. Tych co mam, szanuję i kocham, jednak nie skaczę na nich nachalnie. Czasem modlę się za nich i za moich byłych przyjaciół także.
Reszta w rękach Boga.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|